poniedziałek, 9 grudnia 2013

Biała


Choć zawsze Cię wielbiłam.

Z ukrycia obserwowałam.

Pragnęłam Ciebie dotknąć.



A tyś była czysta.



Ale teraz.

Twoja biała skóra brudna.

Delikatne ciało zniszczone.

Podrapane .

Poobijane.

Pogryzione.

Rozcięta zostałaś.

Na mym stole leżysz.

W szkarłacie skąpana.



Oczy niegdyś czyste.

Niczym śniętej ryby patrzą na mnie pusto.

Usta popękane i wysuszone .

Wciąż rozwarte w bezdźwięcznym krzyku.

Jasne włosy rozsypane wokół głowy.

Niczym u Anioła aureola.



A ty.



Już nie biała.

Bo w czerwieni wnętrzności skąpana.

Ze stołu do pełnej wanny trafiłaś.

I z przeźroczystej woda czerwona się stała.

Twój makijaż rozmazany.

Twoje włosy poplątane.

Teraz jesteś idealna.

Moja.

Tylko moja.

I nikomu Cie nie oddam.

Ani bogu.

Ani czyśćcu.

Na dno piekła ze mną pójdziesz.



I tak weszłam do wody krwistej.

Na twych ustach ostatni pocałunek.

Na twych ramionach ostatni uścisk.

Na mej szyi twoja dłoń.

I ostatni mój dech.



Już zawsze będziemy razem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz