poniedziałek, 16 września 2013

Wolność.


To czego każdy oczekuje od życia.
Miłość.
Pieniądze.
Przyjaźń.
Czas.
Może mieć od tak.
Jednak każdy pod każdym dołki kopie.
Każdy każdemu krzywdę wyrządza.
Dla każdego cenne własne życie jest,
Marnuje go na zatracenie.
Po co to wszystko?
Nie rozumiem...
Proszę. Boże.
Jeśli naprawdę mnie słyszysz.
Wybaw mnie od życia w grzechu.
Pozwól żyć w edenie ,rajem zwanym.
Pozwól mi poczuć czym prawdziwa wolność jest.
...
Ale Bóg mnie nie usłyszał.
A ja błagałem dalej.
Głośniej.
Głośniej.
Głośniej!
Bóg mnie usłyszał.

I zapytał.

Po co Ci wolność skoro i tak jej nie wykorzystasz?
Odpowiedz miałem już dawno w głowie.
Podczas bezsennych nocy spędzonych w bieli i czerni skąpany.

„Wolność jest bym zaczerpnąć oddechu mógł.”
Przecież...
Bez wolności nie polecę.
A tego właśnie pragnę.
Wnieść się ponad chmury.
Wgłąb jezior.
Wszędzie byle nie na ziemi.
Gdzie koszmarów noc nastała.
Nikt nie uwolni się z pod mych skrzydeł.
Czarnych niczym duma kruka.
Każdy mówi sobie „Dobrze”
Ukrywając żal pod pazuchem kłamstw.
Uśmiechając się do deszczu.
Płacz słychać gdy słońce wschodzi ,
Cichną łkania gdy zachodzi.
Dlaczego ludzie za dnia cierpią .
A Noc im ukojenie przynosi?
Wszyscy są już wymęczeni.
Nikt nie ma już siły wstać.
Dlatego chce się uwolnić.
I nie po to by „Sobą” być.
A wolnym człowiekiem.
Wolnym jak ptak.
Jak trująca ryba w oceanie.
Nie musząc jeść.
Nie musząc się bronic.
Tylko gnać.
Gnać.
Gnać!
Chen daleko.
Tam gdzie mój wzrok w ciemności odumarł.
...
To czego pragnę nie różni się od marzeń innych.
Chce wolności .
Mojej własnej.
Pragnę reinkarnacji.
Dlatego Bożę.
Proszę.
Siedząc tu na murku wysokim.
Zwieszając nogi w przestworzach.
Patrząc na ocean srogi,
Proszę pozwól mi to zakończyć.
Życie pod niewola nóg,
Proszę pozwól mi odetchnąć.
Aż miejsca zabraknie u kresu mych płuc.
Proszę pozwól nasycić się słońcem.
I poczuć na skórze deszcz.
Chce uciec stad,daleko stąd.
Proszę pozwól poszybować mi tam w niebie.
Zanim najdzie życia kres.
Pragnę tylko poznać smak.
Smak wolności. Uroku wiatr.
Wody też chce czuć po pas.
Wiatr na twarzy czy we włosach.
Tam gdzie nie dociera blask.
Złotych oczu jak u lwa.

Nie chce słyszeć już tych kłamstw.
W własnym życiu pragne trwać.
Które moja historia właśnie tka.
Sięgnę więc po pióro złotę i zamoczę w atramencię.
I napiszę,Ci.
Chce poczuć tortury smak.
I ognia poczuć na bosych stopach.
Chce.
Chce.
Chce!
Proszę pozwól mi ściąć włosów kłos.
By zerwać wszelkie więzi z tymi którzy mnie łączą.
Bym swobodnie mógł odfrunąć i nurkować.
Głęboko.
Głębiej.
Tam bez dna.
I nie ujrzeć więcej światła,
By ujrzeć więcej dnia...






niedziela, 15 września 2013

Obłudnik i Bustwo.

Czy to nie jest bolesne..?Gdy każdy patrzy na Ciebie jak na bustwo,a nikt nie widzi już osoby?

Gdy obserwuje każdy Twój ruch .Każdą wywrotkę. I nikt nie pomoże Ci wstać?

Każdy mówi o Tobie. Ale nikt nie mówi do Ciebie.

Podziwiają Cię z daleka. Podczas gdy Ty potrzebujesz bliskości.

Płaczą u Twych stóp. Kiedy Tobie najciężej jest.

Wbije Ci nóż w serce. Gdy zaufasz miłości swej.

Polegniesz w walce tej. To Oni zwycięzcom są.

Dla nich jesteś niczym rzadki ptak. A oni dla Ciebie niczym niebo błękitne.

Oni zamkną Cię w klatce. A Ty już ujrzysz tylko cień.

Człowiek ujrzy w Tobie człowieka .Obłudnik ujrzy tylko śmierć.

piątek, 13 września 2013

Mroczne postacie zawsze najlepszymi.


„The only sensible way to live in this world is without rules.”
Jedyny sensowny sposób na życie w tym świecie, to ten pozbawiony reguł.

Przestrzegaj zasad które wyznaczyłeś. A nic nie pójdzie tak jak tego pragniesz.

Jestem psem goniącym samochody. Nie wiedziałbym, co robić dalej, gdybym jednego złapał. Po prostu... robię rzeczy.
„I'm a dog chasing cars. I wouldn't know what to do with one if I caught it! You know, I just... do things”

Ludzie z dnia na dzień coraz bardziej dziczeją. Zachowują się jak zwierzęta zamknięte w klatce. Wyniszczamy się od samego środka godząc w świadomość.

Wiesz, co zauważyłem? Nikt nie panikuje, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. Nawet jeśli plan jest przerażający... Jeśli jutro powiem prasie, że gangster zostanie zastrzelony albo w powietrze wyleci ciężarówka pełna żołnierzy, nikt nie będzie panikował... bo to wszystko jest częścią planu. Ale kiedy zapowiem, że jeden, mały, stary burmistrz zginie... Wtedy wszyscy tracą głowę!
Nobody panics when things go „according to plan.” Even if the plan is horrifying! If, tomorrow, I tell the press that, like, a gang banger will get shot, or a truckload of soldiers will be blown up, nobody panics, because it's all „part of the plan”. But when I say that one little old mayor will die, well then everyone loses their minds!

Kiedy coś planujesz i ogłaszasz to całemu światu nawet śmierć nie jest tak przerażająca .Ale jeśli nagle ludzie zaczną ginąć wywoła to wszechogarniający chaos.

Ty mnie nie zabijesz przez swoje niezrozumiałe poczucie praworządności. A ja cię nie zabiję, bo za dużo z tobą zabawy. Sądzę, że ty i ja jesteśmy przeznaczeni, by robić to przez wieczność.
You won't kill me out of some misplaced sense of self-righteousness... and I won't kill you because you're just too much fun. I think you and I are destined to do this forever.

To trochę jak powiązanie .Bez Ciebie moje życie nie będzie miało sensu,a ty Batmanie..Nie będziesz miał z kim bawić się w berka.

Przyp:Cytaty Jokera z „Mrocznego rycerza”

poniedziałek, 9 września 2013

Nadeyat

Nie wiem czy wiesz...
Ale dokładnie 15 lat temu na świecie w jednym z polskich szpitali urodziła się pewna osóbka.
Była ona nie chciana ,a kobieta która je urodziła była bardzo biedna.
Postanowiła porzucić zawiniątko .
Powróciła do domu bez poczucia winy.
Powiedziała, że już nie wróci.
Ale dziecko nie płakało.
Znaczyło to, że jest chore.
Nawet po wielokrotnych badaniach nie było wiadomo co dolega dziecku.
Podrzucili je do sierocińca.
Nie wiedząc jak wielki błąd popełnili.
Albowiem dziecku nie dolegała, żadna z chorób fizycznych czy psychicznych.
Matka odchodząc zabrała za sobą coś co jest niezbędne do życia.
Rodzicielka zabrała ze sobą dusze własnego dziecka.
Puste ciało bez duszy nic nie mówiło. Nie płakało. Nie jadło. Nie piło.
Puste oczy nie wyrażały nic.
…Nawet z czasem nic nie dawały troski i miłość jego opiekunów.
Zmarło w nim to co żyje w każdym dziecku.
Nadzieja.
...Teraz po 15 latach stoi tu przed wami. I moknie w deszczu.
Uśmiechając się do skrytego za chmurami księżyca.
Dziecko to ochrzczono imieniem :
Nadeyat *

*Od ros.-Nadeyat'sya -nadzieja.

niedziela, 1 września 2013

My.

Nie było nas.
Nigdy „nas” nie było.
Zawsze byliśmy osobno.
Ale dlaczego teraz „wy” jesteście razem?
Na czym to polega.?
Że jestem ja.
I jesteś ty.
Ale nie ma w tym „my”?
Jesteśmy sami. Osobno w tym ciele.
Dlaczego ja jestem z nią.
A ty z tą samą?
W jaki sposób działa nasz organizm?
Kim jesteś więc „ty”
Skoro „ja” jestem mną ?
A „ty” jesteś sobą...
Kim więc jesteśmy „my”?
Odpowiedz zaraz poznamy.
Ja jestem duszą.
A ty jesteś ciałem.
Żyjemy tak już od tysięcy lat razem.
Ja w tył Cię ciągnę.
Ty w przód popychasz.
Gdy jeden się zmęczy ,drugi przewagę dostaje.
Tak mierzymy w przyszłości.

Wciąż w przeszłość spoglądając.











Pudełeczko

 
I wtedy dziecko pokazało mi pudełeczko. Przeźroczyste kwadratowe a w nim coś zamknięte. Odchyliło tłuste paluszki by pokazać ,ze w środku pudełka był motylek. Nie chciało go wypuścić. Z dumą patrzyło na swój skarb potrząsając dłonią i przyglądając się jak owad powoli umiera. Gdy ostatni raz machnął skrzydłami zwinął je ,a na twarzyczce dziecka rozkwitło nowe uczucie.
Zachwyt.
Już wtedy świadomość powiedziała mi kim było .
To dziecko było mną.
Ciemno,duszno ,ciasno...Gdzie ja jestem?
Co się stało. Co tu robię. Dlaczego nie mogę wstać ?
Podnoszę ręce ,ale ściana mi w tym przeszkadza. Zginam je więc i napieram na nia z całej siły.
Osunęła się lekko.
A spomiędzy niej wypełzły larwy i wsypała się ziemia.
Wiem już gdzie jestem.
To była moja trumna.
Nagle wszystko się rozleciało.
Przede mną ono stało.
Dziecko które mną z przeszłości ochrzczono.
Potrząsnęło przeźroczystym pudełeczkiem.
A mnie zabrakło tchu.

I wtedy poznałem ją.

Morska fala przywlokła ją na brzeg niczym Wenus.
Długie jasne włosy oplotły całe jej ciałko.
Gdy otworzyła oczy zobaczyłem z nich gwizdy
Jednak czas mijał a moja miła nie przemówiła.
Od lat nie wypowiedziała ani słowa.
Uspokajała mnie w burzowe noce śpiewem.
Lecz jej języka nie zrozumiałem.
Moja mała luba nie czyniła uczuć.
Nie płakała nie śmiała się za czasu.
Tylko podczas śpiewu łzy szkliły jej gwieździste oczy.
A usta unosiły się do góry w najpiękniejszym uśmiechu.
Pewnego dnia najeźdźcy przyjechali.
Ograbili całą wioskę mą lubą chcieli zabrać.
Acz wstąpiłem im na drogę mieczem wymachując.
Wtedy po raz pierwszy łzy jej zobaczyłem.
W chwili nieuwagi mojej w ciało me szpikulec wbili.
Własną flaga do ziemi przyszpilili.
A łzy się lały wraz z potokiem krwi.
Widzieć przestałem ,lecz wciąż słyszałem jej pieśń.
Śpiewała to co znałem od zawsze .
Jej spokojną pieśń.