sobota, 8 marca 2014

Karma


Wbiegłem do jakiegoś starego, opuszczonego budynku. Zapewne do rozbiórki. Usiadłem na podłodze pod oknem wręcz przyklejając się do ściany. Zamknąłem oczy próbując uspokoić oddech. Usłyszałem syreny policyjne, ale na szczęście coraz bardziej się one oddalały. Uśmiechnąłem się triumfalnie podnosząc ostrożnie i wyjrzałem przez okno. Świtało, pewnie było koło 4 bądź 5 nad ranem. Na ulicy nikogo nie było. Nawet żadne auto pomijając uprzedni wóz policyjny nie przeciął drogi.
Spojrzałem na siebie. Wciąż miałem na sobie krew mojej ostatniej ofiary, a w dłoni trzymałem tasak. Uśmiechnąłem się opierając obok siebie narzędzie.
-No, no panie Williamie, kolejna udana ofiara.- wyciągnąłem z wewnętrznej kieszeni kurtki mały aparat i włączyłem go spoglądając na zdjęcie. Była na nim mała dziewczynka. 8- letnia Sarah, której oderżnąłem głowę podczas brania jej od tyłu. Zaśmiałem się szaleńczo wpatrując w twarz przerażonej ślicznej dziewczynki, z burzą kasztanowych loków, pełnymi różowymi ustami i wielkimi brązowymi oczami. Coś mnie jednak zaniepokoiło w tym zdjęciu. Cień dziewczynki, który powinien przybrać pozę siedzącą. A ja dokładnie widziałem na ścianie cień nóg i tułowia bez głowy. Nie przejąłem się tym zbytnio, to pewnie przez lampe.
Schowałem aparat z powrotem do kieszeni i jeszcze raz dokładnie się obejrzałem. Zakrwawione spodnie i kurtka. Ją można zdjąć, gorzej ze spodniami. Jeśli chce wrócić do domu bez problemów musiałbym iść teraz by nie zostać nakrytym. Skierowałem się do wyjścia, ale coś mnie zatrzymało. Tym czymś był płacz...
Dziecięcy płacz, dałbym głowę, że już go gdzieś słyszałem. Po chwili dotarło do mnie zzyj był ten płacz. Odwróciłem się przerażony i od razu odnalazłem wpatrujące się we mnie bursztynowe zapłakane oczy małej Sarah, które jeszcze godzinę temu rznąłem.
Stanąłem jak wryty wpatrując się w jej posturę. Stała krzywo.
Może zaakceptowałbym ten fakt gdyby nie to, że Sarah nie żyła. A jej ciało...Nie należało do niej.
Głowa i kawałek szyi w bladym kolorze łączyła się z szyją i barkami o fioletowym odcieniu. Prawa ręka koloru śniadego, a dłoń całkiem biała z połamanymi paznokciami.
Lewa ręka była do łokcia całkiem zgniła, brudno zielona. Kawałeczki...Zostały wyżarte, a w dziurach wciąż wiły się robaki. Przedramię było zbyt długie, niedopasowane do reszty ręki, choć równie zielone co jej reszta. Nagi tułów był podzielony na dwie części. Prawa część należała do młodej nierozwiniętej jeszcze w pełni dziewczynki, wystające żebra ,małe piersi, całe w szramach i siniakach, Druga połowa z pewnością należała do starszej dziewczyny, dość spora piersi przecięta i zszyta w linii sutka. Biodra i miednica były całkiem odsłonięte. Trzymały się na nich kawałki mięsa całkiem już zgniłe. Nogi różnej długości obie koloru białego. Całe pocięte, jedna bardziej umięśniona....
Zwymiotowałem. Padłem na kolana wymiotując i kaszląc ciężko, a...To coś się uśmiechnęło. Z przerażeniem zacząłem się cofać i krzyczeć.
-CZYM TY DO CHOLRY JESTEŚ?!
Potwór zaczął powoli kuśtykać w moja stronę.
-Jesteśmy twoją ofiara-wycharczało, miałem wrażanie, że to nie jedna,acz wiele osób mówi- Jesteśmy tym co stworzyłeś. Zabiłeś nas. Zgwałciłeś nas. Pociąłeś nas.- zaczęło krzyczeć, charczeć i pojękiwać szaleńczo się wyginając.
-Teraz musisz zapłacić za swoje czyny!
Cofałem się na tyłku nie mogąc oderwać od tego wzroku, w końcu napotkałem ścianę, a to...Stało nade mną.
Czułem piszczenie w uszach i rozdzierający ból od środka. To coś wgryzło mi się w ramie tak głęboko, że przebiło się do kości, zawyłem z bólu. Ale chwile potem było tylko gorzej, zacisnęło uścisk szczęki i zaczęło boleśnie i powoli wyrywać mi rękę z reszty ciała. Zdzierałem gardło próbując kopać i walić drugą ręką. Zacząłem szukać tasaku ,ale po chwili cały widok przysłoniła mi krew tryskająca z wyrwanej ręki i żyłek wystających z niej. Zrobiło mi się czarno przed oczami. Po raz drugi tego dnia zwymiotowałem kuląc się w agonii. Wtedy nastała kompletna ciemność, a ja...
Już nie żyłem.

...
We wszystkich lokalnych gazetach trąbiło o wypadku:

Dom przeznaczony do rozbiórki zawalił się, a w nim znajdował się długo szukany seryjny morderca. William. T odpowiedzialny za śmierć 11 dziewczyn w tym niedawno zabitej Sarah K. Morderca prawdopodobnie zbiegł przed policją do opuszczonego budynku, zaraz po zabiciu ostatniej ofiary w celu schronienia się przed policją, lub przenocowania tam. Morderca został przygnieciony stertą gruzu, a jego zmasakrowane ciało było w kawałkach.

„To istny dowód na istnienie karmy.” - jak głosiła dziennikarka z miejsca wypadku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz