Przechadzając się w bezkresie
samotności.
Ujrzałam go.
Wiszącego na drzewie.
Utęsknioną dłoń do niego
wyciągnęłam
I zaśmiałam się ze łzami
Witając go cicho
„Witaj Tato.
Kopę lat”
Dłoń w pięść zacisnęłam.
I dalej ruszyłam
Nie oglądając się za siebie.
Nie czekając na głos.
I choć chciałabym
By mnie zatrzymał.
Nie mógł tego zrobić.
Czasu się nie odwoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz