Wbiegłem do jakiegoś starego,
opuszczonego budynku. Zapewne do rozbiórki. Usiadłem na podłodze
pod oknem wręcz przyklejając się do ściany. Zamknąłem oczy
próbując uspokoić oddech. Usłyszałem syreny policyjne, ale na
szczęście coraz bardziej się one oddalały. Uśmiechnąłem się
triumfalnie podnosząc ostrożnie i wyjrzałem przez okno. Świtało,
pewnie było koło 4 bądź 5 nad ranem. Na ulicy nikogo nie było.
Nawet żadne auto pomijając uprzedni wóz policyjny nie przeciął
drogi.
Spojrzałem na siebie. Wciąż miałem
na sobie krew mojej ostatniej ofiary, a w dłoni trzymałem tasak.
Uśmiechnąłem się opierając obok siebie narzędzie.
-No, no panie Williamie, kolejna udana
ofiara.- wyciągnąłem z wewnętrznej kieszeni kurtki mały aparat i
włączyłem go spoglądając na zdjęcie. Była na nim mała
dziewczynka. 8- letnia Sarah, której oderżnąłem głowę podczas
brania jej od tyłu. Zaśmiałem się szaleńczo wpatrując w twarz
przerażonej ślicznej dziewczynki, z burzą kasztanowych loków,
pełnymi różowymi ustami i wielkimi brązowymi oczami. Coś mnie
jednak zaniepokoiło w tym zdjęciu. Cień dziewczynki, który
powinien przybrać pozę siedzącą. A ja dokładnie widziałem na
ścianie cień nóg i tułowia bez głowy. Nie przejąłem się tym
zbytnio, to pewnie przez lampe.
Schowałem aparat z powrotem do
kieszeni i jeszcze raz dokładnie się obejrzałem. Zakrwawione
spodnie i kurtka. Ją można zdjąć, gorzej ze spodniami. Jeśli
chce wrócić do domu bez problemów musiałbym iść teraz by nie
zostać nakrytym. Skierowałem się do wyjścia, ale coś mnie
zatrzymało. Tym czymś był płacz...
Dziecięcy płacz, dałbym głowę, że
już go gdzieś słyszałem. Po chwili dotarło do mnie zzyj był ten
płacz. Odwróciłem się przerażony i od razu odnalazłem
wpatrujące się we mnie bursztynowe zapłakane oczy małej Sarah,
które jeszcze godzinę temu rznąłem.
Stanąłem jak wryty wpatrując się w
jej posturę. Stała krzywo.
Może zaakceptowałbym ten fakt gdyby
nie to, że Sarah nie żyła. A jej ciało...Nie należało do niej.
Głowa i kawałek szyi w bladym kolorze
łączyła się z szyją i barkami o fioletowym odcieniu. Prawa ręka
koloru śniadego, a dłoń całkiem biała z połamanymi paznokciami.
Lewa ręka była do łokcia całkiem
zgniła, brudno zielona. Kawałeczki...Zostały wyżarte, a w
dziurach wciąż wiły się robaki. Przedramię było zbyt długie,
niedopasowane do reszty ręki, choć równie zielone co jej reszta.
Nagi tułów był podzielony na dwie części. Prawa część
należała do młodej nierozwiniętej jeszcze w pełni dziewczynki,
wystające żebra ,małe piersi, całe w szramach i siniakach, Druga
połowa z pewnością należała do starszej dziewczyny, dość spora
piersi przecięta i zszyta w linii sutka. Biodra i miednica były
całkiem odsłonięte. Trzymały się na nich kawałki mięsa całkiem
już zgniłe. Nogi różnej długości obie koloru białego. Całe
pocięte, jedna bardziej umięśniona....
Zwymiotowałem. Padłem na kolana
wymiotując i kaszląc ciężko, a...To coś się uśmiechnęło. Z
przerażeniem zacząłem się cofać i krzyczeć.
-CZYM TY DO CHOLRY JESTEŚ?!
Potwór zaczął powoli kuśtykać w
moja stronę.
-Jesteśmy twoją ofiara-wycharczało,
miałem wrażanie, że to nie jedna,acz wiele osób mówi- Jesteśmy
tym co stworzyłeś. Zabiłeś nas. Zgwałciłeś nas. Pociąłeś
nas.- zaczęło krzyczeć, charczeć i pojękiwać szaleńczo się
wyginając.
-Teraz musisz zapłacić za swoje
czyny!
Cofałem się na tyłku nie mogąc
oderwać od tego wzroku, w końcu napotkałem ścianę, a to...Stało
nade mną.
Czułem piszczenie w uszach i
rozdzierający ból od środka. To coś wgryzło mi się w ramie tak
głęboko, że przebiło się do kości, zawyłem z bólu. Ale chwile
potem było tylko gorzej, zacisnęło uścisk szczęki i zaczęło
boleśnie i powoli wyrywać mi rękę z reszty ciała. Zdzierałem
gardło próbując kopać i walić drugą ręką. Zacząłem szukać
tasaku ,ale po chwili cały widok przysłoniła mi krew tryskająca z
wyrwanej ręki i żyłek wystających z niej. Zrobiło mi się czarno
przed oczami. Po raz drugi tego dnia zwymiotowałem kuląc się w
agonii. Wtedy nastała kompletna ciemność, a ja...
Już nie żyłem.
...
We wszystkich lokalnych gazetach
trąbiło o wypadku:
Dom przeznaczony do rozbiórki zawalił
się, a w nim znajdował się długo szukany seryjny morderca.
William. T odpowiedzialny za śmierć 11 dziewczyn w tym niedawno
zabitej Sarah K. Morderca prawdopodobnie zbiegł przed policją do
opuszczonego budynku, zaraz po zabiciu ostatniej ofiary w celu
schronienia się przed policją, lub przenocowania tam. Morderca
został przygnieciony stertą gruzu, a jego zmasakrowane ciało było
w kawałkach.
„To istny dowód na istnienie karmy.”
- jak głosiła dziennikarka z miejsca wypadku.