Pustka w oczach.
Patrze ale nie widzę.
Gorączka rozpala me ciało
Przyprawiając o zawroty głowy.
Odgłos chrupania jakiegoś
kalorycznego jedzenia przez osobę idącą obok.
Nie dociera do mnie ,po prostu jest
niczym bakterie niedostrzegalny dla mojego ciała
W umyśle toczy się walka
Coraz cięższe powieki opadając niżej
Kończyny odmawiają posłuszeństwa.
Nasilające się bóle są nie do
zniesienia.
Czuje jak spadam
Nie wiem już co się dzieje
Wtem czuje chłodny beton
I ludzi obojętnie przechodzący kolo
mnie.
Dopiero ty spojrzałeś z żalem i
powiedziałeś
Czego oczekujesz leżąc na środku
drogi?Że ktokolwiek zechce ci pomóc?Czas przejrzeć na oczy.
Teraz ci pomogę,ale nie oczekuj tego
od innych.
Poczułem jak łapiesz mnie w pasie i
zaprowadzasz do swojego domu. Tam się mną zaopiekowałeś. Nie
oczekując niczego w zamian. Kim jest właściciel tak niewinnego
serca?Aż ciarki mnie przechadza gdy wspominam te momenty. Nie ma to
jak platoniczna miłość. Mniejmy nadzieje że więcej się nie
spotkamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz